Dzisiaj stała się rzecz niesłychana, skończyło nam się Nintendo Switch Online, czyli abonament pozwalający na grę w sieci i teoretycznie dostęp do jakiś darmowych gier. Nie godzi się to tak nie mieć na konsoli online, więc postanowiliśmy opłacić usługę na kolejny rok. Oczywiście jak to z wielkim N bywa, nie odbyło się bez nadużywania słów powszechnie uznanych za niecenzuralne.

Każdy fan uniwersum Mario, wcześniej lub później, musiał poznać uroczego grzybopodobnego ludzika - Toada. W grach pojawiał się zazwyczaj  w roli statysty – jednego z kumpli Mario. Co prawda można było od czasu do czasu wcielić się w małego bohatera, np. był on jedną z postaci w Mario Kart 8. Jednak sława wąsatego hydraulika od zawsze przyćmiewała nieśmiałego Toada sprawiając, że pozostawał w cieniu.

Spotkanie ze starożytnymi wierzeniami w grach jest zawsze czymś fascynującym. Ilekroć siadam do produkcji opartej na jakiejkolwiek mitologii, zawsze zastanawiam się jak autorzy ją potraktowali i czy ich wizja będzie podobna do mojej. Do przygody z Paluteną, Pitem i Meduzą zasiadłem, głupio się przyznać, spaczony lekko grami z serii "God of War". Jednak czy jest tutaj co porównywać?

To już prawie miesiąc od zakończenia tegorocznej edycji Warszawskiego Tygodnia Gier, emocje nieco opadły i można zająć się rzetelną oceną wydarzenia. Bez zastanowienia mogę stwierdzić - WGW to najlepsza, odbywająca się w Polsce, impreza dla graczy! Choć nie obyło się bez zgrzytów i niedoróbek, to właśnie 13/10/2017 będę wspominał jako jeden z najlepszych, tegorocznych wypadów do stolicy.

Ktoś pamięta jeszcze Thomasa z gry "Thomas was alone"? Przygody obdarzonego uczuciami kwadrata oraz grupki jego geometrycznych przyjaciół na długo zapadły mi w pamięć. Gra zachwycała prostotą i jednocześnie olbrzymią grywalnością. Podobnie sprawa ma się z tytułowym BoxBoxBoyem. Tutaj jednak główny bohater jest nieco bardziej ludzki, ma rozbudowaną mimikę, wyraża więcej uczuć.

Osoby znające mnie dłużej wiedzą, że jestem olbrzymim fanem przygodówek, HOGów i escape roomów. Zdecydowanie wolę spokojne gry z dużą ilością kombinowania oraz rozwiązywaniem zagadek. Szczególnie upodobałem sobie gry z wątkiem kryminalnym. Mając w pamięci sędziwych Jack Orlando i Hopkinsa FBI z ogromną radością zasiliłem kartę swojej konsolki grą Parascientific Escape. Ściganie przestępców doprawione wątkiem nadprzyrodzonym to zdecydowanie moja bajka. Nie ukrywam, że obiecywałem sobie sporo po tym tytule szczególnie, że ostatnio ciężko o wciągającą grę z gatunku.

Przygody kulki o imieniu Kirby wracają na ekrany konsol Nintendo 3DS. Zaprezentowana światu w 1992 roku postać gościła na konsolach N każdej generacji w najróżniejszych wariantach. Od gier platformowych, przez golf, kończąc na wyścigach, już od blisko 14 lat różowy stworek niezmiennie dostarcza dobrej rozrywki. Dziś do sklepów trafiła kolejna odsłona cyklu zatytułowana „Kirby: Planet Robobot”.

Gdybym miał wybrać tylko jedno studio, w którego gry mógłbym grać, bez wątpienia byłoby to Platinum Games. Ekipa ta jest dość świeża, jednak w ich portfolio już teraz znajdziemy kilka doskonałych gier. Bayonetta czy Nier: Automata to produkcje, przez które straciłem rodzinę, rzuciła mnie dziewczyna i popadłem w uzależnienie. Serio - maniaczyłem w nie całymi godzinami. W ich portfolio nie brakuje też przeróżnych projektów na licencji, którym zdecydowanie daleko do ideału (choć w The Legend of Korra planuję zagrać). O Astral Chain mówiło się od dłuższego czasu. Zapowiadał się jeden z najlepszych slasherów na Nintendo Switch. Już pierwsze minuty rozgrywki utwierdziły mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym!