Daily Basis #227 – Boberski i dzień kupy

Czwartek od wielu lat nosi miano dnia kupy, ponieważ jest najgorszym w tygodniu. Człowiek jest już tak zmęczony wszystkim, że najchętniej urwałby łeb każdemu, kto w swojej głupocie zapragnie o coś zapytać. Nie zawsze tak jest, czasami przechodzimy wszystko spokojnie. Niestety dzisiaj, nie było mi to dane…

Jak zwykle największe gówno było w robocie, choć dzień zaczął się wyjątkowo niepozornie. Pracowałem sobie spokojnie nad swoimi błędami nie wadząc nikomu, generalnie bardzo zadowolony z faktu, że tylko jeden dzień pozostał do upragnionego weekendu. Około południa zaczęły do mnie spływać dziwne pytania o jakieś grafiki, wyrywając mnie co chwilę z ciągu myślowego. Oczywiście wszystko było online, tylko nikomu się kurwa nie chciało tego sprawdzić i truli dupę mnie.

Mam uczulenie na osoby, które nie wykazują się nawet odrobiną chęci żeby sprawdzić czegoś samemu. Stwierdzają, że nie i chuj, ja muszę się odrywać od swojej roboty, tracić skupienie, tylko po to aby komuś pokazać coś co mógłby sam odkryć w niecałą minutę. Czasami wystarczy krótka informacja, że to czego szukają jest gdzieś tam i tyle. W innych przypadkach zaczyna się tyrada o podanie linka, wytłumaczenia, a najlepiej skopiowanie czegoś i wysłanie bezpośrednio w konwersacji żeby było szybciej. Oczywiście kiedy ja zrobię coś takiego (nie jestem święty zdarzało mi się) to zbieram opierdol i jest mi ta sytuacja wypominana jeszcze wiele miesięcy później… No kurwa… :/

W całej chujni dzisiejszego dnia był jednak mały promyczek szczęścia. Zjadłem bardzo dobry obiad: smażony łosoś z pieczonymi ziemniaczkami i kiszoną kapustą… 🙂

To tyle ode mnie w tym gównianym czwartku, do następnego…

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments