[Książka] Tylko żywi mogą umrzeć, a czytając prawie podzieliłem ich los

Ten dzień musiał kiedyś nadejść, po bardzo dobrych tytułach jakie przyszło mi recenzować w ramach moich niedzielnych publikacji, przyszedł czas na jaki zdecydowanie mniej genialny. Z żalem stwierdzam, że D. B. Foryś oraz jej pierwsza książka z trylogii o przygodach Tessy Brown, zupełnie nie trafiły do mojego serca. Ostatnią książką, na której się tak zawiodłem była siódma część przygód Harrego Pottera, a czytałem ją bardzo dawno temu. Widzicie zatem, że miałem nosa do wybierania co najmniej akceptowalnych pozycji, aż do teraz…

Protagonistka opowieści jest łowczynią demonów, za dnia pracuje jako kelnerka w podrzędnej spelunie, zaś nocą eksterminuje wysłanników piekła. Dziewczyna sama jest w połowie pomiotem z otchłani, posiada ich szybkość, siłę i zmysły, jednocześnie nie reaguje na egzorcyzmy, krzyże czy oblanie wodą święconą. Do opowieści dołączamy w momencie gdy Tessa odwiedza jeden z klasztorów w ramach nowego zlecenia, otóż z kompleksu został skradziony zabytkowy krzyż i to właśnie jej w udziale przydała próba wyśledzenia złodzieja. Niedługo później na drodze bohaterki staje tajemniczy Kilian i sprawy od razu się komplikują. Zaginiony znak Chrystusowy okazuje się być jednym z artefaktów mogących na wieki zamknąć lub otworzyć bramy piekieł. Rozpoczyna się wyścig z czasem, kto pierwszy “złapie je wszystkie” zdecyduje o losach świata.

Na pierwszy rzut oka fabuła nie jest tragiczna, niestety im dalej tym gorzej. Widać tutaj inspirację np. postacią Blada – łowcy wampirów, będącego w połowie jednym z krwiopijców, których zabija. Niestety na tym podobieństwa się kończą, protagonistka jest impulsywna, nie myśli i przejawia absolutny brak logiki w swoim zachowaniu. Raz nienawidzi demonów, żeby za chwilę ruszyć z jednym w podróż, w kolejnej scenie znowu nimi pogardzać, a później obłapia jednego łakomym spojrzeniem i komplementuje jego tyłek. Wielka łowczyni w jednej chwili eksterminuje wagony opętanych robiąc setki salt i rzucając shurikenami, aby za chwilę dostać po dupie od byle czarta i zostać heroicznie uratowaną lub posłaną do szpitala na kilkanaście stron nudnego opisu. Mamy też Kiliana, który zawsze jest tym kogo akurat potrzeba: znawcą sztuki, historykiem, lingwistą specjalizującym się w wymarłych językach, pilotem śmigłowca itp. O ile ma to jakieś wytłumaczenie fabularne (autorka daje uzasadnia i jest ono nawet logiczne), o tyle wszystko jest zrealizowane w tandetny sposób czyniąc z mężczyzny półboga, odbierając mu tym samym praktycznie cały urok. Nie ważne jaka będzie sytuacją i w jakie tarapaty wpadną bohaterowie, zawsze wiadomo że Tessa coś schrzani, a Kilian uratuje sytuację za pomocą jednej ze swoich niezliczonych i nikomu wcześniej nieznanych umiejętności. Reszta postaci występujących w książce nie wyróżnia się niczym szczególnym, ot banda losowych osób potrafiących i posiadających to, co akurat jest potrzebne.

Akcja osadzona jest w USA, jednak bohaterowie podróżują po całym świecie. Mają magiczny mieszek z dolarami, ponieważ zawsze ich na wszystko stać i absolutnie niczym się nie przejmują. Potrzeba się gdzieś udać, jest samolot, trzeba iść na bal, jest szykowna kreacja, będzie walka, oczywiście wszyscy są w pełni uzbrojeni akurat dokładnie w to co zupełnym przypadkiem jest idealne na sytuację. Ja wiem, że to książka fantastyczna, ale akurat w takich kwestiach realizm jest wskazany. Postacie, które mają wszystko, zawsze wtedy kiedy jest im to potrzebne stają się płaskie i nieinteresujące. Nie da się zbudować nawet szczątkowo dramatycznej sytuacji, ponieważ zawsze wiadomo, że wszystko w taki czy inny sposób pójdzie po ich myśli.

Fabuła jest przewidywalna do bólu, gdy tylko przeczytałem o artefaktach i funkcji jaką mają spełnić od razu przewidziałem, że nic się nie uda. Gdy autorka zasiała ziarno niepewności informując, że w drużynie jest zdrajca, od razu wskazałem kto to. Wydarzenia następują po sobie, ale tak naprawdę masz głęboko gdzieś co się stanie, Foryś w sposób wręcz genialny nie umie dbać o tępo. W jednej chwili mamy prawie epicką walkę z armią opętanych przez demony archeologów, a za chwilę tygodniowy pobyt w szpitalu i łzawe sceny pod tytułem: “o jejku, jejku myślałem, że cię stracę”. Niby świat ma czekać zagłada ale w sumie, walnijmy rozdział o tym jak główni bohaterowie przez kilka dni baraszkują ze sobą. O ile w samym opisie seksu nie ma nic złego, chociaż jest pozbawiony nawet odrobiny erotyzmu i zwyczajnie nudny, o tyle taka akcja, w tym konkretnym miejscu fabularnym pasuje jak pięść do nosa. W pewnym momencie zaczęło mi absolutnie wisieć co się stanie dalej, a to chyba najlepszy sygnał, że opowieść nie jest najlepsza.

“Tylko żywi mogą umrzeć” to chyba pierwsza książka z tak złym zastosowaniem wulgaryzmów, jaką kiedykolwiek czytałem. Postacie używają ich niepotrzebnie, nieadekwatnie do sytuacji i miejscami zdecydowanie za często. Prawie poetycka mową podczas ucieczki przed piekielnym ogarem, kontrastuje z wiązankami przekleństwa w codziennych rozmowach między bohaterami. Droga autorko, “kurwić”  w dialogach to trzeba umieć, inaczej wychodzi to nienaturalnie, wręcz sztucznie, a już na pewno nie poprawia odbioru dzieła. Po kilku takich kwiecistych popisach zacząłem się modlić do bogów, żeby wszyscy milczeli już do ostatniego rozdziału. Serio, z każdym kolejnym dialogiem ogarniała mnie coraz większą żenada.

Ocena ogólna:

“Tylko żywi mogą umrzeć” jest w moim odczuciu nieudanym debiutem literackim autorki, książka nudna, przewidywalna, źle skonstruowana i wręcz monumentalnie nietrzymająca w napięciu. Jednocześnie jest o pierwszy tom trylogii, co skusiło mnie to zapoznania się z kolejnymi. Liczyłem na jakąś poprawę, niestety srogo się zawiodłem. Drugi tom nadal nie trzyma tępa, Tessa jest jeszcze głupsza i bardziej nielogiczna, a Kilian… nadal jest Kilianem. Autorka w notce biograficznej wspomina, że lektura jej książek nie zmieni naszego światopoglądu, ale jeżeli szukamy rozrywki, śmiechu i emocji to trafiliśmy idealnie. Niestety nie mogę się z tym zgodzić, zdecydowanie nie czytam arcydzieł, ale poziom tego tytułu jest za niski nawet dla mnie. Nie znalazłem niczego, co wg. pisarki powinno być w jej tekstach, a szkoda. Raczej nie pokuszę się o kolejny publikacje, jeżeli gdzieś jest jakaś perełka to niestety nie będzie mi dane jej zobaczyć.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments