[Anime] TOP: Kaszanka, czyli omijać szerokim łukiem

Teksty z tej serii miały na celu zachęcenie Was to zobaczenia czegoś, starałem się pokazać mniej popularne produkcje i wskazać ich, często nieoczywiste, zalety. Tym razem będzie dokładnie odwrotnie i piątka, o której tutaj przeczytacie będzie zestawem do absolutnego unikania o ile nie chcecie zmarnować wielu godzin, które można by było poświęcić na zobaczenie czegoś lepszego lub chociaż patrzenie jak schnie farba na ścianie. Pamiętajcie, ja to wszystko obejrzałem, żebyście Wy już nie musieli!

Negima!?

Nie obcy mi absurd, ale dziewięcioletni nauczyciel w gimnazjum dla dziewcząt, będący mistrzem magii jest przesadą nawet dla mnie. Dodatkowo banda głupich labadziar zakochujących się w przykurczu oraz nawiązujących z nim pakty w celu zdobycia mocy, pięknie dopełnia tragicznej całości. Anime jest durne, postacie nieciekawe, a magiczne moce wołają o pomstę do nieba i zostały wprowadzone prawdopodobnie tylko po to żeby można było bohaterów płci prawie pięknej przebrać w debilne stroje. Produkcja ma podstawkę i remake, jedno gorsze od drugiego, oraz sequel o nazwie UQ Holder!, który jest odrobinę lepszy i pokazuje dalsze losy wampirzycy z oryginału. Prawie zapomniałem wspomnieć, podstawowa Negima!? ma krwiopijcę, czyli wraz z magicznymi dziewczynkami mamy już wszystko żeby zapryszczone chłopaki miały niekontrolowane wzwody.

Ocena ogólna:

Re: Cutey Honey

Trzy odcinkowe OVA z 2004 roku wyglądające jak by było animowane na kolanie przez rysowników z wadą wzroku, artretyzmem, po ciemku, w piwnicy używając kredek świecowych i plasteliny. To już Generał Daimos z 1979 był ładniejszy, a i tak bolały oczy podczas zbyt długiego oglądania. Protagonistka to android wyposażony w “Fixed System of Air Elements”, czego nawet nie staram się przetłumaczyć. Moc jest tak głupia jak brzmi i pozwala na zmianę koloru włosów, fryzury i transformację w wałczącą mieczem dziewoję o imieniu Cutie Honey (luźne tłumaczenie: słodziutki miodek). Dodam że poza wspomnianym kopiącym tyłki rudzielcem z jakiegoś powodu główna bohaterka potrafi się też zmienić w dziennikarkę, starą babę czy kierowcę rajdowego, bo każdy super bohater będący robotem to umie. Nie wiedzieliście? Produkcja ma też wątek lesbijski, który jest jak cała reszta, do dupy.

Ocena ogólna:

Rental Magica

Nie ukrywam, że to najlepsze z przedstawionych tutaj anime, więc pokusiłem się o danie mu jednej gwiazdki. Niemniej produkcja nadal jest bardzo mało znośna i nie chodzi tu już nawet o fabułę, a bardziej o to, że twórcy postanowili nie robić odcinków chronologicznie. Żeby zrozumieć chociaż odrobinę żenady, którą widzimy na ekranie musimy wszystko oglądać w kolejności innej niż ta domyślna. Można ją znaleźć w necie ale nawet szukanie tego to marnowanie czasu. Pomysł na fabułę jest dość spoko, młody ziomek po zniknięciu starego przejmuje rodzinny biznes tj. agencję wynajmowania magów. Niestety protagonista to pizda jakich mało i generalnie nic mu się nie udaje, chyba że aktywuje swoje oko, wtedy zmienia mu się charakter, wszyscy go słuchają i ogólnie jest kozakiem. Dlaczego, po co, kto to wymyślił? To pytania, na które nie znajdziecie odpowiedzi, lepiej zamiast tego zjeść kanapkę z masłem i wędliną, przynajmniej będziecie najedzeni.

Ocena ogólna:

Sacred Seven

Anime wedle klasyfikacji to Sci-Fi (fantastyka naukowa), ale niestety za dużo w tym nauki nie ma, a jedynie koszmarnie zrealizowana fikcja. Główny bohater to aspołeczny chłopak posiadający tytułową moc świętej siódemki (Sacred Seven), która uwolniona i, nie muszę dodawać, niekontrolowana objawia się czerwonym rogiem na czole. Wtedy to nasz jednorożec zaczyna szaleć i można go powstrzymać jedynie przez wsadzenie mu świetlistego kamienie (Lightstone). Nie, nie tam gdzie myślicie, aczkolwiek to byłoby nawet zabawne. Kamyczek wsadza mu w klatkę piersiową dziewczyna z bogatego domu, bredząc coś o oddawaniu duszy. W ogóle twórcy mają jakiś skalny fetysz, ponieważ nie dość, że mamy wspomniany już świetlisty bajbor, to dodatkowo celem całej akcji jest pokonanie mrocznego kamienia (Dark Stone), a główny bohater zbiera, a jakże, kamyczki w rzece. Oglądałem lepiej zrobione i mające więcej sensu reklamy środków na przeczyszczenie, serio.

Ocena ogólna:

Seikon no Qwaser

Mamy anime złe, bardzo złe, długo, długo nic i Qwasera. Produkcja jest tak zła, że animatorzy do dzisiaj ukrywają się w kanałach, a rodziny oficjalnie ich wydziedziczyły. Protagonista jest Rosjaninem, uwielbia barszcz, włada żelazem i pozyskuje swoją moc wysysając mleko z przesadnie cycatych zakonnic. Nie wiem właściwie co miało na celu robienie takiej animacji, fabuła jest głupia, a gigantyczne biusty walą bez celu po oczach co kilka minut. Jedynym wartościowym przesłaniem jest namawianie do jedzenia wspomnianego już barszczu, zdrowy jest, krwi przybywa i w ogóle z uszkami smakuje zajebiście. Jeżeli kiedyś Rosja znowu wypowie wojnę Japonii to Seikon no Qwaser będzie jednym z powodów. Dla wszystkich małych zboków dodam, że tytuł ma wątek lesbijsko-BDSM i niestety dwa sezony! Zachęceni? Z całego serca mam nadzieję, że nie. Zjedzcie sobie już lepiej Knorra z buraków.

Ocena ogólna:

Nie powiem, pisanie tego sprawiło mi dużo więcej zabawy niż początkowo przypuszczałem, zazwyczaj nie lubię tekstów negatywnych, po prostu nie umiem ich sensownie robić i zazwyczaj bez korekty Trika wychodzi mi bełkot. Tym razem było jednak inaczej, może to przez wściekłość za zmarnowany czas albo darcie łacha z anime nie wpisuje się w termin “negatywna recenzja”. Niemniej zapraszam wszystkich do komentowania i dzielenia się swoimi największymi animowanymi porażkami. Jeżeli akurat kogoś uraziłem obśmiewając jego ukochaną produkcję to po pierwsze: proszę, zastanów się nad sobą i swoim życiem, a po drugie: napisz mi gdzie się pomyliłem i czego nie zauważyłem podczas seansów wszystkich tych znamienitych tytułów 😉

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments