[Recenzja] NieR: Automata -  zmierzch ludzkości w trzech odsłonach

[Recenzja] NieR: Automata – zmierzch ludzkości w trzech odsłonach

Unikatowa stylistyka, zróżnicowany, mega wciągający gameplay oraz hipnotyzująca i klimatyczna muzyka to coś, co każdy musi zobaczyć. Niepokojący świat, w którym nic nie jest takie jakim się początkowo wydawało, gdzie nie ma jednoznacznej definicji dobra i zła. Gracz jest zmuszany do szybkiego podejmowania decyzji, a każda z nich coraz bardziej kwestionuje słuszność podjętej drogi. Zapraszam do mrocznej ballady o końcu ludzkości.

Jeśli graliście w poprzedniego NieRa to musicie wiedzieć, że gra jest jego bezpośrednią kontynuacją. Wydarzenia osadzone są wiele lat po tych z jedynki. Wszyscy, dla których Automata jest pierwszym kontaktem z serią nie muszą się martwić, historia jest odrębną całością i znajomość prequeli nie jest wymagana. Zaległości możemy przy odrobinie chęci częściowo nadrobić czytając rozrzucone po świecie gry dokumenty. Początek wydarzeń opowiedzianych w produkcji sięga roku 5012, w którym Ziemia musiała odeprzeć inwazję obcej, agresywnej cywilizacji. Kosmici zdołali w krótkim czasie opanować całą planetę dzięki inteligentnym i zaawansowanym technologicznie maszynom. Garstka ocalałych opuściła planetę i udała się na Księżyc, gdzie przez dwieście kolejnych lat przygotowywała kontrofensywę. W roku 5204, doszło do pierwszej próby odbicia globu za pomocą skoordynowanego ataku, androidów. Niestety nie udaje się dzięki temu nawet odrobinę osłabić pozycji złowrogich maszyn. Po kolejnej porażce, ziemscy naukowcy opracowują nową technologię – oddział specjalny YoRHa, składający się z nowoczesnych androidów. Jako największe osiągnięcie technologi wojskowej ludzkości jest jej ostatnią nadzieją na powrót do domu. Mottem oddziału jest “Glory to Mankind” (“Chwała Ludzkości”). W jego szeregach działa ‎seksowna YoRHa No.2 Type B nazywana zdrobniale 2B, lojalny android oraz jedna z trzech protagonistów. Podczas misji skupia się wyłącznie na wykonywaniu rozkazów, nie zastanawiając się nad ich moralnym aspektem. Głównej bohaterce partneruje męski model 9S będący jej dokładnym przeciwieństwem. Pragnie towarzystwa, często rozmyśla nad własną egzystencją i swoimi uczuciami. Z czasem poznamy inne postacie zamieszkujące postapokaliptyczną ziemię, wszystkie mają swoje historie i w miarę dobrze wykreowany rys psychologiczny. Każdy może sobie wyrobić na ich temat własne zdanie, kochać ich lub nienawidzić.

Obie ze stron konfliktu mają swoje racje i walczą o to, w co wierzą. Historia jest mroczna, brutalna i bardzo smutna. Od samego początku wzdrygałem się podczas eksterminacji witających się ze mną lub proszących o oszczędzenie życia robotów. Gdy po raz pierwszy zobaczycie napisy końcowe, mniej więcej po 13-15 godzinach gry, nie znaczy to, że skończyliście Automatę. Po skończeniu fabuły z perspektywy 2B, do drugiego przejścia wcielamy się w 9S. Wszystkie wydarzenia widzimy nowymi oczami, pojawiają się dodatkowe wątki i lokacje. Kluczowe jest jednak trzecie podejście. Czekają tam kolejne trzy zakończenia, nowa grywalna postać i dodatkowy rozdział wyjaśniający większość nierozwiązanych do tej pory kwestii fabularnych. Odblokowanie i zobaczenie pięciu głównych zakończeń pozwoli na pełne zrozumienie tego co tak naprawdę się wydarzyło. Osiągniemy to w mniej więcej 30-35 godzin. Zakończeń jest 26, a każdemu odpowiada jedna litera alfabetu. Wszystkie poza głównymi są bardziej easter eggami i można je zobaczyć już przy pierwszym podejściu. Mnie udawało się to bardziej przez przypadek niż celowo.

Wydarzenia obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Kamera działa płynnie i prawie zawsze pokazując to co akurat w danym momencie najistotniejsze. Jest to szczególnie ważne podczas walki, ponieważ będzie się ona focusowała na przeciwniku. Postać może posiadać dwie bronie przypisane do dwóch ataków – szybkiego i mocnego. Dzięki odpowiednim łączeniu ich wyprowadzamy złożone combosy, które widowiskowo zmiotą naszych wrogów z powierzchni ziemi. Typów oręża jest kilka – katany, miecze dwuręczne, włócznie czy karwasze. Każdym walczy się odrobinę inaczej, główną różnicą jest prędkość i siła ataku. Dodatkowo bronie mają swoją historię co dopełnia kreacji świata. Ukryty pod spustami unik pozwala na chwilowe spowolnienie czasu, w którym możliwe będzie wyprowadzenie skutecznej kontry. Produkcja jest bardzo dynamiczna i zachęca do eksperymentowania z równymi kombinacjami uzbrojenia i ataków. Co ciekawe każdą postacią gra się nieco inaczej. 9S nie posiada silnego ciosu, w zamian dostajemy opcję hakowania maszyn. Zwycięskie ukończenie towarzyszącej temu mini gry osłabi przeciwnika lub przejmie nad nim kontrolę czyniąc go tymczasowym sojusznikiem.

W trakcie starć postaciom towarzyszą latające roboty, zwane podami. Trzymając wciśnięty spust możemy strzelać do wrogów z wbudowanych działek. Mechanicznych kompanów jest kilka rodzajów, gra pozwala je ulepszać i wgrywać programy co przekłada się na nowe ataki czy umiejętności. Tarcza ochronna, strzał laserem, samonaprowadzane rakiety czy skaner lokalizujący przedmioty – to jedynie kilka z występujących w produkcji. Zeskakując z wysokich miejsc mamy możliwość chwycenia się robota i szybowania. Pozwoli to na dostanie się do z pozoru niedostępnych miejsc. Fani pierwszej części uśmiechną się pod nosem mogąc zmienić wygląd podów. Jeden z nich upodabnia robota do samego Grimoire Weissa.

Rozwój postaci to klasyczne zbieranie punktów doświadczenia i zdobywanie nowych poziomów. Ulepszać bohaterów możemy instalując nowe chipy w ich systemie. Zajmują one określoną liczbę slotów i mają różne właściwości – mogą zwiększyć maksymalny poziom HP i siłę ataków fizycznych postaci czy aktywować układ autoregeneracji zdrowia w momencie, gdy nie jesteśmy atakowani. Poza defensywnymi i ofensywnymi chipami, są też moduły wspomagające. Zwiększymy dzięki nim ilość doświadczenia otrzymywanego po walce czy procent szansy na zdobycie rzadkiego przedmiotu po pokonaniu wroga. Autorzy pozwalają nawet na modyfikację HUDa, możemy pozbyć się paska zdrowia lub minimapy. Na początek polecam wyrzucenie systemu operacyjnego (OS) androida, szczerze uśmiałem się z efektów tego zabiegu. Na starcie slotów na nowe układy mamy niewiele, więc priorytetem jest kupno kolejnych. Maksymalnie możemy odblokować 128 miejsc na chipy. Gra pozwala tworzyć zróżnicowane kombinacje programów i zmieniać je zależnie od potrzeb. Dla osób leniwych autorzy przygotowali automatyczne instalowanie chipów według predefiniowanych wytycznych, więc jeśli nie chce nam się grzebać w bebechach, cyborgów możemy zostawić to konsoli.

W NieR: Automata mamy do czynienia z półotwartym światem. od samego początku możemy w miarę swobodnie zwiedzać pełne sekretów miasto, eksplorować jego zakamarki i wykonywać subquetsty. Od czasu do czasu zmuszeni będziemy na powrót do jednej z baz wypadowych aby uzupełnić ekwipunek i…. zasejwować. W grze nie ma czegoś takiego jak autosave. Każdy robimy ręcznie po odblokowaniu na danym obszarze punktów dostępowych. Początkowo system strasznie męczy, jednak taki zabieg ma tu swoje fabularne wytłumaczenie i poznamy je mniej więcej w połowie gry. Gdy zginiemy ciało androida zostaje na mapie. Możemy do niego wrócić, odzyskać punkty doświadczenia i zainstalowane chipy, w innym przypadku tracimy całą skonfigurację. Jeśli mamy połączenie z internetem będziemy znajdować w lokacjach ciała innych cyborgów – możemy się za nich pomodlić zgarniając kasę, przedmioty i uzupełniając własne zdrowie lub wskrzesić i sprawić, że przez jakiś czas bedą nam towarzyszyć w walce. Przyznam że kilka razy “wskrzeszenie” okazało się przydatne i pomogło w rozprawieniu się z duża grupą wrogich robotów.

Z czasem odwiedzimy kolejne lokacje takie jak miasto maszyn, ogromną skąpaną w słońcu pustynię, wesołe miasteczko czy zalane wodą ruiny wieżowców. Większość świeci pustkami i jest to zabieg celowy mający na celu utrzymanie konkretnego klimatu. Ziemia jest opanowana przez maszyny – poza zwierzętami, które możemy zwabić i ujeżdżać w celu szybszego poruszania się po mapie, nie ma tam żywej duszy. Ta pustka udzieli się graczowi i szybko poczujemy, że zwiedzamy nieprzyjazne już ruiny dawnej cywilizacji. W grze doświadczymy sporo backtrackingu, co do czasu odblokowania szybkiej podróży pomiędzy punktami dostępowymi jest trochę meczące. Dodatkowo część zadań pobocznych to typowe przynieś, podaj, pozamiataj, często ulokowane w skrajnych punktach całej mapy. Mimo wszystko wykonywanie nawet najbardziej generycznych zadań jest przyjemne, dzięki nim twórcy dzielą się z nami kolejnymi informacjami o świecie. Trafimy na dokumenty o losach postaci z jedynki, odkryjemy sekretne miejsca i powalczymy z opcjonalnymi bossami. Po ostatecznym ukończeniu gry możemy wracać do poprzednich rozdziałów i zaliczać zadania, które pominęliśmy. To idealne rozwiązanie dla graczy lubiących mieć wszystko wymaksowane, ja do tej grupy niestety nie należę.

Grafika w grze nie powala na kolana ale w ogólnym rozrachunku jest bardzo dobra, choć trochę nie równa. Okropne tekstury w lesie kontrastują z barwną i skomplikowaną architekturą parku rozrywki. Mnie najbardziej irytowały niewidzialne ściany, które z pominięciem jakiejkolwiek logiki blokowały mi wejście w pewne miejsca. Brak naszpikowanego detalami świata ma jednak pozytywne aspekty – gra działa płynnie i nie dropi klatek nawet przy bardziej zaawansowanych sekwencjach walk. Projekty postaci są za to idealne, 2B wygląda prześlicznie w swoim kombinezonie i obcisłych pończochach. Twórcy wykazali się też ciekawym poczuciem humoru. Wystarczy, że 10 razy zajrzymy pod sukienkę androida, zobaczymy urocze białe majtki, a w naszej kolekcji znajdzie się pucharek o nazwie “What are you doing?”. produkcja jest dość odważna i zdecydowanie przeznaczona dla dorosłego gracza. Pojawiają się cycki, bluzgi czy nawiązania do religii – wszystko co może oburzyć bardziej konserwatywne osoby.

Prawdziwym arcydziełem jest ścieżka dźwiękowa, którą skomponował Keiichi Okabe. Każda miejscówka ma swój temat muzyczny nadający jej niepowtarzalnego klimatu. Co więcej, muzyka reaguje na to co dzieje się na ekranie. Dochodzą lub cichną nowe instrumenty, czasami niespodziewanie urywa się wokal lub następuje dynamiczne i płynne przejście do innego utworu. Zdecydowanie cały soundtrack trafił na listę moich ulubionych obok tego z Silent Hill i Person.

NieR: Automata to jedna z najlepszych gier w jaką w życiu grałem. Twórcy po mistrzowsku prowadzą gracza przez wykreowany świat, pokazując mu coraz to nowe elementy. Fabuła stoi na najwyższym poziomie, mimo pozornego chaosu na początku finalnie wszystko spina się w całość tworząc chwytającą za serce opowieść. Nigdy przez nie czułem się tak nie na miejscu wykonując niektóre misje, ani razu nie byłem w 100% przekonany, że to co robię jest dobre. Kilka razy uroniłem łzę widząc konsekwencje swoich działań. Wszystkich gorąco zachęcam do samodzielnego przeżycia przygód 2B i 9S! Nie zawiedziecie się i jestem przekonany, że pokochacie tą dwójkę tak samo jak ja.

Plusy:
  • świetna fabuła, której mogą pozazdrościć inne gry wideo
  • super audiowizualna
  • wielowymiarowe postacie
  • genialna ścieżka dźwiękowa
  • dopracowany gameplay
  • cała reszta 🙂
Minusy:
  • brak
Ocena ogólna
Nier: Automata, boberski, 2020-09-01

Platformy: PS4 / PC
Rok wydania: 2017
Producent: PlatinumGames

Oryginalnie materiał opublikowany na stronie expij.pl.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments