[Anime] TOP: Komedie - absurdy życia niecodziennego

[Recenzja] Death end re;Quest 2, szczypta programistycznego absurdu

Moją recenzję pierwszej części możecie przeczytać tutaj. Gra kupiła mnie bez reszty i pochłonęła w całości. Gdy tylko światło dzienne ujrzała zapowiedź dwójki z miejsca wysłałem wydawcy zapytanie czy będzie możliwe otrzymanie kopii do recenzji. Po miesiącach oczekiwania gra pojawiła się na redakcyjnym PS4 i, o w modę, zdecydowanie było na co czekać!

Alfred Hitchcock mówił że film powinien rozpoczynać się od trzęsienia ziemi, a później napięcie powinno nieprzerwanie rosnąć. Twórcy wzięli sobie do serca tą maksymę i grę rozpoczynamy od sceny pokazującej jak protagonistka opowieści Mai Toyama zabija swojego ojca za pomocą meczety. Nie ukrywam, że wstrząsnęło mną to w dużym stopniu, głównie dzięki odpowiedniej wizualizacji. Ta krótka animacja determinuje dalszą fabułę, nadaje jej rytm jak również tłumaczy większość późniejszych zachowań bohaterki. W wyniku nie do końca jasnego ciągu zdarzeń trafiamy do europejskiej miejscowości Le Choara, a konkretnie do znajdującego się tam sierocińca. Szybko dowiadujemy się, że celem Mai jest odnalezienie siostry, która podobno również trafiła do miasteczka. Na przestrzeni 10 rozdziałów przyjdzie nam zmierzyć się z szeregiem makabrycznych wydarzeń i przerażających tajemnic Le Choara. Po raz kolejny przewija się temat programowania, hakowania i innych bliskich memu sercu elementów. Nie będę zdradzał więcej z fabuły, jest ona tak dobra, że każdy musi sam ją poznać. Moje krótkie wprowadzenie miało jedynie na celu pobudzić apetyt.

Rozgrywka nie zmieniła się za bardzo od części pierwszej, po raz kolejny przemierzamy zamknięty świat podzielony na regiony o stosunkowo niewielkich rozmiarach. Największą wadą, podobnie jak w jedynce, jest czas ładowania się kolejnych lokacji. Trwa to za długo, gra nie jest aż tak zaawansowana graficznie, żeby było to usprawiedliwione. Tym razem twórcy postawili na klimat horroru, kolejne poziomy to różne dzielnice miasta, wraz z rozwojem fabuły pojawiają się też tereny podmiejskie. Wszystko w stylistyce miasta duchów. opuszczone budynki obrośnięte dziwacznie wyglądającymi pędami. Niestety cały design świata jest mało różnorodny i po kilku godzinach grania przemierzanie ciągle tego samego zaczyna trochę uwierać w tyłek. Jednym z pierwszych skojarzeń jakie miałem po zobaczeniu Le Choara było, że ktoś zdecydowanie inspirował się Devil May Cry i Personą 3. Jak już kopiować, to od najlepszych.

Naszą drużyna może składać się z maksymalnie trzech osób i dokładnie tyle jest bohaterek dwójki. Nie oznacza to, że mamy tylko trzy grywalne postacie, Twórcy postanowili udostępnić nam cały arsenał dostępny w jedynce. Niestety wytłumaczenie dlaczego możemy mieć w zespole dziewczyny z pierwszej części jest tak durne i nielogiczne, że nie ma nawet sensu o nim wspominać. Z drugiej strony jest też mocno związany z fabułą co dodatkowo sprawiło, że na wszystko opuszczam zasłonę milczenia. Tak jest i koniec, nie interesuj się! Każda z postaci głównych ma swoją umiejętność specjalną, dzięki której dostaniemy się do konkretnych miejsc, pozbędziemy blokujących drogę pól siłowych czy znajdziemy ukryte przejścia. Nie jest to zabieg nowy, protagonistki poprzedniczki również miały unikatowe skille, jednak żeby wykorzystać konkretny postać musiała być aktywna. Zmienialiśmy je ręcznie co miejscami potrafiło napsuć nerwów. Teraz wszystko dzieje się automatycznie, jeżeli tylko nasze party posiada potrzebną osobę.

Co jakiś czas zostaniemy postawieni przed wyborem fabularnym, zazwyczaj jedna z opcji oznacza spektakularny zgon, druga kontynuację rozgrywki. Można zapisać grę tuż przed decyzją, dzięki czemu łatwo zobaczymy wszystkie bad endingi. To czy wiedzieliśmy możliwe warianty fabularne zostało zaprezentowane na drzewku w menu pauzy. To ogromne ułatwienie dla osób chcących wycisnąć z rozgrywki absolutny max, od razu widzimy, którą ścieżką poszliśmy jak również gdzie jest coś co nie zostało odkryte.

Nie mamy bezpośredniego wpływu na statystyki postaci, rozwijają się one automatycznie przy zdobywaniu kolejnych poziomów. Możemy za to kupować nowy ekwipunek, w sklepikach dostępnych przy każdym save poincie w opcji camp. Progresywnie dostajemy lepsze bronie i zbroje z coraz to większymi cenami, jeżeli jednak nie unikamy walk i czyścimy wszystko zarobimy wystarczająco dużo gotówki na najlepszy możliwy sprzęt dla całej ekipy. O ile w pierwszej części istnienie sklepu i sprzedawcy było wytłumaczone, tak tutaj on po prostu jest, nie wiadomo skąd, nie wiadomo po co i dlaczego. Nie lubię takich rozwiązań, to zawsze odbiera mi przyjemność z historii i grania.

Walka została zrealizowana identycznie jak w jedynce, potyczki nadal prowadzimy turowo. Na turę przypadają trzy ataki, które układamy w sekwencję. Każdy z nich ma swój zasięg (prezentowany w formie migającego obrysu na polu walki), element (słonce, księżyc i gwiazda) i siłę. System oparty jest o zasadę kamień-papier-nożyce, dlatego dość łatwo dobrać odpowiednią metodę ataku. Nie mamy żadnego limitu czasowego i możemy swobodnie poruszać się po całym obszarze walki. Warto kombinować z kolejnością i rodzajami ataków ponieważ dzięki temu zdobywamy kolejne potężniejsze wersje. Co jakiś czas w wyniku odniesionych obrażeń lub zbierania bonusów napełni nam się wskaźnik ataku specjalnego, co pozwoli na widowiskowe zakończenie żywota kreatur na planszy. Towarzyszy temu animacja transformacji bohaterek, ich ubrania zostają zastąpione bardziej kusymi, podkreślającymi kobiece walory wersjami, a sam atak okraszony jest dodatkową fajną animacją. Ten element również jest dobrze znany fanom jedynki. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że pierwowzór był znacznie lepszy, stroje seksowniejsze, a animacje lepiej pokazywały szaleństwo, bądź co bądź, będące powodem przemiany. Teoretycznie siła wrogów zwiększa się wraz z kolejnymi lokacjami jednak ja nie miałem żadnego problemu z ich pokonywaniem. Nawet bossowie poza dłuższym czasem walki nie sprawiali większego wyzwania, każda potyczka miała ten sam schemat: znajdź słabość i nawalaj odpowiednim atakiem specjalnym aż poczwara zdechnie.

Poza wrogami, na ulicach od czasu do czasu spotkamy nieśmiertelnego potwora, po kontakcie z którym od reki dostajemy game over. Na szczęście jest on ultra wolny, nie przenosi się wraz z nami pomiędzy lokacjami i zazwyczaj znika jak tylko odpowiednio się od niego oddalimy. Również miejsca, w których się pojawia są zaprogramowane na sztywno. Po jakimś czasie ze stu procentową skutecznością wiedziałem kiedy i gdzie się zespawni i jak długo będę musiał uciekać. Pomimo dość niewielkiego zagrożenia kilka razy zapędziłem się w kozi róg i musiałem wczytywać grę. Zazwyczaj było to gdy pierwszy raz odwiedzałem jakieś miejsce i nie do końca znalem jego rozkład. Pomiędzy misjami dostajemy serię scenek w stylu visual novel, to z nich zazwyczaj dowiadujemy się nowych rzeczy i to własnie one pchają fabułę. Gra pozwala nam pominąć wszystko i przejść od razu do kolejnego zadania, ale zdecydowanie odradzam tą opcję. Zabierzecie sobie w ten sposób sporo rozrywki i mocno ograniczycie zrozumienie późniejszych wydarzeń.

Na koniec rzecz, która irytowała mnie najbardziej, każdą misję zaczynaliśmy z tego samego miejsca, a każda kolejna wymagała odwiedzania coraz to nowych miejsc, coraz dalej od punktu startowego. W efekcie kilkadziesiąt razy przechodziłem te same lokacje, napotykałem tych samych przeciwników, w dokładnie tych samych miejscach. Dodatkowo indykator celu misji jest widoczny dopiero gdy jesteśmy w odpowiedniej instancji, wcześniej musimy posiłkować się opisem, często cholernie nieprecyzyjnym. W pewnym momencie twórcy postanowili się zlitować i udostępnili teleport do już odwiedzonych miejsc. Odkryłem tą opcje totalnie przypadkiem i gdybym nie zwrócił uwagi to przez całą grę dymałbym  do celu od samego początku.

Podsumowując, Death end re;Quest 2 to bardzo, bardzo, BARDZO dobra gra. Zobaczymy bardzo dużo nawiązań do części pierwszej, jak również spotkamy jej bohaterów co jest mega wielkim plusem. Twórcy w całości zmienili klimat, moim zdaniem, z korzyścią dla ogólnego odbioru. Styl graficzny i oprawa audio w połączeniu z genialną, tajemniczą i zaskakującą fabułą sprawiły, że nie byłem w stanie się oderwać od konsoli. Miejscami straszna, miejscami zabawna, zawsze trzymająca w napięciu. Każdy kolejny rozdział dawał pewne odpowiedzi oraz całą serię zupełnie nowych pytań. Samo zakończenie zdecydowanie wynagradzało wszystkie pomniejsze mankamenty rozgrywki. Gry od dłuższego czasu przestały mnie zaskakiwać fabularnie, zazwyczaj jestem w stanie w miarę skutecznie przewidzieć co się stanie. Death end re;Quest, tak samo pierwszy jak i drugi, pokazały mi w tym temacie środkowy palec. Musicie zagrać, koniec i kropka!

Plusy:
  • bohaterki
  • genialna fabuła
  • przyjemny system walki
  • klimatyczna oprawa graficzna
  • klimatyczna muzyka
  • zagadki
Minusy:
  • powtarzalność lokacji
  • miejscami niepotrzebna cenzura
  • brak prawdziwości w niektórych zachowaniach bohaterek
  • potwornie długie ekrany ładowania
Ocena ogólna
Death end re;Quest 2, boberski, 2020-09-13

Platformy: PS4
Rok wydania: 2020
Producent: Idea Factory, Compile Heart

Grę do recenzji dostarczył wydawca – IdeaFactory

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments